środa, 27 lutego 2013

QU-VA 24: Polityczni wrogowie, niegdyś przyjaciele

                                                                                                                               Środa, 27.02.2013

Polska polityka to gnojenie siebie nawzajem. Najlepiej to wychodzi niegdyś bliskim sobie politykom, gdy z tą samą partią dążyli do władzy. A gdy ją zdobyli, nie dla wszystkich wystarczyło miejsca na eksponowanych stanowiskach. Przegrany nie okazywał się cierpliwy i wychodził z partii. Tak stało się w przypadku Jana Rokity - sławnym (niedoszłym) premierem z Krakowa - ster w PO całkowicie przejął Donald Tusk, a on nie potrafił być w drugim szeregu, z hukiem opuścił Platformę. Chciał się zrewanżować Tuskowi, więc babę - czyli swoją żonę - posłał do PiS. Uciechy było co niemiara, gdy Nelli posłowała, a szczególnie gdy w mediach dawała głos. Jan dzisiaj wraca do czasów, gdy premierostwo było w zasięgu jego ręki w 2005 roku. Ale POPiS nie wyszedł, bo nie mógł. Naprzeciw siebie wszak miał Jarosława Kaczyńskiego, dzisiaj śmiertelnego wroga Tuska (CZYTAJ WIĘCEJ).

Do podobnych rzeczy dzisiaj dochodzi na lewicy. Leszek Miller dostrzegając zagrożenie ze strony nowego bytu politycznego Europy Plus, powstałego z inicjatywy Aleksandra Kwaśniewskiego, a na bazie Ruchu Palikota, wali w byłego prezydenta zardzewiałą amunicją. Jego pijaństwem w Charkowie. Twierdząc, że istnieją materiały filmowe jeszcze bardziej kompromitujące Kwaśniewskiego, niż te wyemitowane swego czasu w telewizjach. Jak takie postępowanie można nazwać? Tylko zaprzaństwem (CZYTAJ WIĘCEJ).

Do podobnych zdarzeń, jak wyżej, doszłoby, gdyby premierem został Piotr Gliński. Jarosław Kaczyński postąpiłby z nim, jak z Kazimierzem Marcinkiewiczem. W polityce nie ma przyjaźni, jest konkurencja do stołków. Gliński premierem nie zostanie, choć marzenia prawicowe są niebotyczne i dopatrują się w ofierze Glińskim zbawienia dla Polaków. Niedoczekanie. Publicystą, który dojrzał to, co innym nie jest dane, jest niejaki Piotr Zaremba (CZYTAJ WIĘCEJ).


W Kościele zaś niektórzy mają świadomość, iż największym zagrożeniem dla tej instytucji jest m.in. o. Rydzyk, który w głowie ma jedną rzecz - swój medialny biznes. O robieniu w swoje gniazdo oskarżył go inny zakonnik. Czy Rydzyk tym się przejmie? Ależ nie, nazwie go najwyżej zdeprawowanym przez Tuska (CZYTAJ WIĘCEJ).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz